Bez wątpienia jedno z najpiękniejszych miast Belgii. Raj dla fanów średniowiecznej architektury, wspaniałych widoków, czy romantycznych podróży łodziami po uroczych kanałach. Moim zdaniem Gandawa nie jest aż tak przyjazna turystom, jak równie piękna, Brugia. Tam wszystko jest dopieszczone, odnowione tak, aby cieszyło oczy przybywający, których nęci estyma miasta wpisanego na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Włodarze Gandawy założyli, chyba że turyści i tak przyjadą, więc nie ma się co starać. Oczywiście budynki w centrum starego miasta są odnowione, także te na jego obrzeżach. Chodzi jednak o to, że decydenci miejscy pozwalali przez lata, i pozwalają nadal, na szeroko idącą ingerencję we wspaniałą zabytkową architekturę, Jest to pewnie jeden z powodów, dlaczego nie wpisano całego starego miasta na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Poniżej przedstawię kilka zdjęć obrazujących tę, moim zdaniem, niedopuszczalną ingerencję. |
INGERENCJA nr. 1
Podczas podróży kanałami łodzie wypełnione zachwyconymi turystami docierają do wybudowanej w XV wieku, śluzy warownej Rabot. Cały urok tej ciekawej budowli obronnej psuje wielkie blokowisko, ulokowane zaraz za zabytkową śluzą. Wybudowano je zapewne w okresie, kiedy to nie przywiązywano jeszcze zbyt dużej wagi do ochrony zabytków i całej otaczającej je przestrzeni.
Podczas podróży kanałami łodzie wypełnione zachwyconymi turystami docierają do wybudowanej w XV wieku, śluzy warownej Rabot. Cały urok tej ciekawej budowli obronnej psuje wielkie blokowisko, ulokowane zaraz za zabytkową śluzą. Wybudowano je zapewne w okresie, kiedy to nie przywiązywano jeszcze zbyt dużej wagi do ochrony zabytków i całej otaczającej je przestrzeni.
Podczas robienia zdjęcia nieważne jak bardzo się starasz wstrętne bloki i tak znajdują się w kadrze. Zapewne wielu powie, że przecież mieszkańcy Gandawy muszą gdzieś mieszkać, ale ja zapytam, dlaczego właśnie w tym miejscu ?. Moje poczucie estetyki mówi mi, że coś tu jest nie tak, ale boję się zaproponować władzom Gandawy, żeby zburzyły niepotrzebne budynki, ponieważ coś mi się wydaje, że mogliby uznać, iż w tym miejscu niepotrzebna jest właśnie śluza Rabot.
INGERENCJA nr. 2
O ile sprawa śluzy Rabot to odległa przeszłość, uznajmy nieprzemyślane postępowanie, o tyle zbudowanie w zabytkowym centrum miasta, pomiędzy wspaniałymi kościołami, ratuszem i sukiennicami, czegoś, co według twórców jest wspaniałym przykładem współczesnej architektury, a moim zdaniem zwykłą ingerencją w zabytkową przestrzeń starego miasta, to czysty skandal. To nowoczesne monstrum albo jak wolą twórcy, pawilon wielofunkcyjny, to właśnie przykład jak władze Gandawy nie dbają o spuściznę historyczną tego wspaniałego średniowiecznego miasta.
W 2012 roku podczas mojej pierwszej wizyty w Gandawie byłem świadkiem powstawania tego potworka. Naszła mnie wtedy myśl, po co budować w tym miejscu coś tak brzydkiego, szybko jednak sobie odpowiedziałem, że to na chwilę. To mnie uspokoiło i mogłem zwiedzać dalej to cudowne miasto. W roku 2014 podczas mojej następnej wizyty zrozumiałem, jak bardzo się myliłem. Monstrum dalej stało, bo władze zapewne uznały, iż to dzieło współczesnych mistrzów architektury ma przetrwać następne stulecia. Chciałbym być dobrze zrozumiany, ja wiem, że ten budynek wybudowano nie tylko po to, żeby ludzi drażnić, że taka architektura może się komuś podobać, ale można było to przecież postawić w innym miejscu.
Nichtigkeiten
Spacerując uliczkami znajdującymi się trochę dalej od centrum, natknąłem się na dwie toalety. O ile pierwszą, psią uznałem za bardzo ciekawe rozwiązanie pomagające zachować czystość na ulicach miasta, o tyle ta dla ludzi trochę mnie zdziwiła.
Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało normalnie, jak zwykła budka telefoniczna, tylko telefonu brak. Zrozumiałem, co w tej toalecie jest nie tak dopiero, wtedy kiedy wszedł do niej Pan mający pilną sprawę do załatwienia. Jego ciało zniknęło za metalową przegrodą, ale głowa pozostała dalej widoczna. Takie rozwiązanie doprowadza nieuchronnie do kontaktu wzrokowego z przechodniami, bo przecież gdzieś trzeba patrzeć. Osobiście trochę się speszyłem, więc szybko odwróciłem wzrok.
|
Takie toalety to nie dla mnie rozwiązanie. No i należy zaznaczyć, że ich twórcy zapomnieli o kobietach, bo jest to rozwiązanie tylko dla mężczyzn. Walory wzrokowo zapachowe wątpliwe. Pomysł na toaletę nieudany. No, chyba że się mylę i to jest prysznic albo mini przystanek?.
Wracając do władz miasta, ponowie muszę wyrazić moje zdziwienie, że uznały one, wbrew logice, iż stworzenie w jednej z uliczek przylegających do ratusza strefy graffiti to dobry pomysł. O ile jedna z prac, chyba jedyna, która zdobiła te mury, a nie szpeciła, była ciekawa, to reszta odzwierciedlała stan umysłu decydentów, którzy wydali pozwolenie na istnienie tej wątpliwej atrakcji.
Gwoli uczciwości należy przyznać, że nie wszyscy mieszkańcy Gandawy są zadowoleni z tak dużego ruchu turystycznego. Niektórym przeszkadza wszechobecny zgiełk i tłumy turystów, co ukazują w różny sposób, na przykład wywieszając transparenty z hasłami wyrażającymi niechęć do turystów. Inni wieszają na murach dzieła, które zapewne mają tych turystów odstraszyć. Osobiście rozumiem zmęczenie niektórych mieszkańców, w Krakowie wiemy co to rzesze turystów, jednak postępowania władz miasta nie potrafię zrozumieć.
Na zakończenie wątku o Gandawie muszę szczerze przyznać, że mimo tych kilku rzeczy, które mi się w mieście nie podobały zawsze będzie ono dla mnie opcją turystyczną numer jeden w Belgii. To przepiękne, historyczne miasto, do którego chce się wracać. Mieszkańcy, mimo że czasami zmęczeni nadmiarem turystów zachowują się przyjaźnie w stosunku do nich. Z czystym sumieniem polecam każdemu wizytę w Gandawie. Jednych zachwycą wspaniałe zabytki, muzea, a innych romantyczna podróż łodzią, po kanałach średniowiecznej Gandawy.
|
Zapomniałem jeszcze dodać, że odwiedzając Gandawę, po całym dniu atrakcji musimy coś zjeść. Oczywistym wyborem stają się wszechobecne frikadelki. Smak mają bardzo dobry, a do naszych parówek upodabnia je to, że nikt nie wie, i nie chce wiedzieć, co w nich zmielono. Ponieważ jesteśmy w Belgii to do frikadelek polecam frytki. Zamawiając rzeczony przysmak narodowy Belgów zawsze mówiłem french fries.
|
Robiłem tak do czasu, aż mój belgijski kolega zwrócił mi uwagę, że nie Francuzi, a Belgowie wymyślili frytki dlatego nie french fries a belgian fries. I tak logika sprawiła, że będę teraz używał nazwy belgian fries, mimo że zapewne nikt tego nie zrozumie.